English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt

18.03 do 20.03.07, 2 dni, kurs bankowy 1€ = 650 F (CFA, Frank zachodnio-afrykański)

zwiedzanie – skoro więc przez przypadek mieliśmy wizę do Wybrzeża Kości Słoniowej (sprawa wizy Entante, opisana w Burkina Faso), to wpadliśmy na pomysł aby z tego skorzystać i zahaczyć o ten nieplanowany, egzotycznie brzmiący kraj. Podobno sytuacja polityczna, jak i bezpieczeństwo, uległo tam zdecydowanej poprawie. Kraj po wojnie nadal jest podzielony na północ – południe, ale obecnie panowało zawieszenie broni.

zdjęcie dworca z ukryciaWyjeżdżając z Burkiny Faso (w tłumaczeniu nazwa kraju to "Kraina bez korupcji"), urzędnik graniczny wypełniając księgi z setkami bzdurnych informacji, zapytał nas w jakim hotelu zatrzymamy się na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Tego to nie wiedziałem (nawet Lonely Planet nie opisuje północy tego kraju), więc dla świętego spokoju biurokraty wymyśliłem nazwę, którą gdzieś wcześniej widziałem. Palnąłem więc prosto z mostu "Zatrzymamy się w miejscowości Bouna w hotelu le Paix". To go rozbawiło, skomentował kręcąc głową "Hotel Pokoju, tam, u rebeliantów?". Później zażądał zapłaty (łapówki) za wbicie stempla w paszport. Pieniędzy oczywiście nie dostał, więc nie był już taki miły jak na początku, dąsał się i udawał, że coś jeszcze sprawdza. Musiał znaleźć pretekst aby oddać nam paszporty bez żądanej opłaty, bo jego szef był już tuż, tuż.

Kontrola graniczna po drugiej stronie - późna noc, błyski piorunów, złowroga cisza w autobusie. Wchodzi poważny rebeliant w czerwonym berecie. Od kobiet, bez sprawdzania dokumentów, żąda zapłaty po 200 CFA. Mężczyźni musieli wysiąść z pojazdu i po sprawdzeniu tożsamości wszyscy musieliśmy zapłacić po 800 CFA (1.2 €). Nawet wydał mi resztę z tego nieoficjalnego haraczu, a nie obejrzał mojej nowiutkiej wizy z której tak się cieszyłem. W momencie kiedy poprosiłem ich o pieczątkę wjazdową do paszportu, rebelianci wybuchnęli śmiechem No, fakt, skąd niby mieliby mieć pieczątki, skoro nie istnieją formalnie na scenie polityki międzynarodowej. To już moja druga wpadka tego wieczoru.

Po noclegu na dworcu autobusowym ruszyliśmy do miasteczka Bouna, które bardzo nam się spodobało. Spotkaliśmy wielu życzliwych, uśmiechniętych i bezinteresownych ludzi. Miło było spacerować nawiązując szereg ciekawych i serdecznych znajomości. Jedynie obawialiśmy się robić zdjęcia, gdyż nie chcieliśmy być podejrzani o szpiegostwo przez wszechobecnych mundurowych. Widok, od czasu do czasu, samochodu ONZ trochę uspokajał, wydawało się nam, że sytuacja jest pod kontrolą.

Z ulicy zgarnęła nas jednak żandarmeria. Tradycyjne pytania: kto, gdzie, kiedy i po co? W końcu po wojnie turyści to tutaj rzecz nowa. Przewieziono nas do innej kwatery i tym razem wojsko rozpytywało nas o to samo. W końcu stwierdzili, że nasze wizy są akceptowane przez południowców z Abidjanu, ale nie przez nich - rebeliantów z północy, czy jak to sami siebie nazywają Forces Armees des Forces Nouvelles. W końcu trafiliśmy na dywanik do komendanta, który podpisał nam dokumenty zezwalające na pobyt i przemieszczanie się w strefie przez nich kontrolowanej. Rebelianci byli dla nas cały czas uprzejmi i co najdziwniejsze, nie zażądali żadnych opłat!

Z powodu problemów z transportem w tym rejonie, ograniczyliśmy się tylko do spacerów po okolicy. Dnia następnego załapaliśmy się na ciężarówkę jadącą do granicy z Ghaną. Przed rzeką niestety próbowano od nas wymusić jakieś nielegalne opłaty graniczne, jak i żądano wygórowanej ceny za przepłynięcie przez rzekę Czarna Wolta. Po dosyć ostrej kłótni z próbą wyrzucenia nas z łodzi, magiczną moc okazał się mieć papierek od komendanta, w efekcie czego nie zapłaciliśmy ani grosza.

noclegi – po targowaniu pan zgodził się na 3 osoby w pokoju z dwoma łóżkami, a nawet obniżył cenę o 1000 CFA za pokój. Klimatyzacja – jedna z nielicznych podczas tej podróży.

Miasto hotel i adres N Nocleg cena za noc €/ 1os Oc Uwagi
Bouna Hotel Chez Baba 1 pokój 2os w 3os 5000*F/ pok €2.6 wc, AC
  W transporcie 1 autobus/ dworzec        
    2     €2.6 (1)    

transport – za transport łódką żądania zaczynały się od 5000 CFA od osoby, za 1 minutę płynięcia, 100 metrów na drugą stronę rzeki. Wymiana zdań była ostra (szeleściłem papierkiem komendanta ile się dało), trzeba było trzymać plecaki, bo chcieli je wyrzucić, nas również. My ustaliliśmy, że zapłacimy tyle co miejscowi – więc oni zrobili popisowy numer ze zbieraniem pieniędzy, ale było to widać jak lokalni boją się w to bawić i płacić im z nadwyżką. Przepłynęliśmy, a my zaoferowaliśmy im 2000 CFA od nas trzech, ale unieśli się dumą i oznajmili „całość albo nic” – więc nic nie dostali.

dzień Trasa Transport cena w F €/ 1os czas km
66 Gaoua (Burkina) - Bouna Dane w Burkina Faso 65 Burkina + 97 WKS
68 Bouna - Vankoro ciężarówka 2000 F €3.1 1,5 h 35
68 Vankoro łódka - - 1' -
        €3.1   132

Wizy – do Wybrzeża Kości Słoniowej wjechaliśmy na wizie turystycznej Entante (opis w wizy Burkina Faso), ważnej na pięć krajów. Wyniosła nas 1/5 z 25,000, czyli 8 €.

Wybrzeże Kości Słoniowej ma swoje placówki w Senegalu, Gwinei, Mali, Burkinie Faso i Ghanie.