English version - Polska wersja - version Espanola: English version  Wersja polska  Version espanola
  • Strona główna
  • Moje podróże
  • Podróż marzeń -
    Siłami Natury
  • Australia podróże,
    wiza studencka itd
  • Warto zwiedzić (zdjęcia)
  • Polecam - książki,
    filmy, sprzęt itd
  • O sobie
  • Świat oczyma Eweliny
  • Kontakt
Wyprawa zajęła mi 202 dni, przemierzyłem cało i bezpiecznie blisko 47 tysięcy kilometrów (w tym 3,300 km wodą) z Ziemi Ognistej na Alaskę. Po drodze każdego dnia czerpałem z podróży nowe, niezapomniane wrażenia. Wybrałem się na liczne kilkudniowe trekingi, maszerując łącznie ponad 800 kilometrów w 39 niesamowitych parkach i rezerwatach. Może nie zawsze było bezpiecznie, ale nie prowokowałem, starałem się szacować ryzyko i nie przekraczałem pewnych granic, jeśli nie było to niezbędne. Oczywiście jak zawsze i wszędzie – potrzebne jest szczęście, a ja je miałem. Przetrwałem atak sokoła i niedźwiedzia, kąpiel z rekinami i piraniami, nocne spacery po miastach Ameryki Łacińskiej, agresję pijaka w Salwadorze, cało także wyszedłem z płonącego namiotu po wybuchu kuchenki gazowej. Nawet tak desperacki ruch, jak wkroczenie w wir szlaku kokainowego w Darien Gap, pomiędzy Kolumbią i Panamą, zakończył się bez uszczerbku na zdrowiu.

Osiągnąłem założony cel podróży – miałem sporo dobrego kontaktu z miejscowymi i dzięki tym zwyczajnym–niezwyczajnym ludziom, tak naprawdę samotny nigdy nie byłem. Pomogła mi w tym podstawowa znajomość hiszpańskiego, która z każdym dniem rozwijała się, umożliwiając ciekawe konwersacje – co w dużej mierze ułatwiła mi podróż tanimi autobusami, czy też autostopem. Urozmaicałem sobie wielogodzinną jazdę, dowiadując się interesujących rzeczy o ich kraju, kulturze, zwyczajach itp. Korzystałem z gościnności tych miłych ludzi, kosztowałem ich kuchni, beztrosko z nimi spędzałem czas, Nie potrafię również opisać zachwytu pięknem natury, bo niezatarte wspomnienia pozostawiły po sobie m.in. spadające do wody z trzaskiem ogromne lodowe bryły lodowca Perito Moreno, dumnie stojące wieże Torres del Paine, szum i potęga wodospadów Iquazu, wschód słońca nad gejzerami El Tatio, biel słonej pustyni Uyuni, niedostępność Andów i Amazonii, wulkany Ameryki Środkowej, intensywność barw rafy koralowej Morza Karaibskiego, różnorodność formacji skalnych w postaci kanionów, wieżyczek, łuków itp w Arizonie i Utah, gamę kolorów Yellowstone, surowość Gór Skalistych, czy też Alaska z jej cudownymi “białymi nocami” niezachodzącego słońca. Bezpośredni kontakt z kajmanem, tarantulą, płaszczką, rekinem, wilkiem czy niedźwiedziem to dodatkowe atuty potęgujące moją motywację w niekończących się planach na przyszłość. Niektóre z tych wspomnień odświeżam oglądając slajdy, bo tak naprawdę podróżujemy cały czas, nawet jeśli nie fizycznie, to codziennymi wspomnieniami i marzeniami, w pracy, w domu, w szkole.

Moja eskapada była dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem, kolejnym krokiem do przodu. Przygotowania do wyprawy kosztowały mnie wiele wyrzeczeń, wysiłku, ciężko pracowałem fizycznie gromadząc fundusze, borykałem się z problemami organizacyjnymi. Bałem się tej drogi – samotności, kryzysów, niebezpieczeństw. Było to dla mnie wyzwanie, wyzwanie które podjąłem i cieszę się, że osiągnąłem cel i pokonałem własne słabości. Stojąc nad Morzem Arktycznym pomyślałem, że to już koniec przygody. Może i tak, ale przecież już mam nowe podróżnicze marzenia i ich realizacja jest tylko kwestią czasu. Teraz patrzę na mapę i marzę spoglądając na miejsca, w których mnie jeszcze nie było. Pomału marzenia zamieniają się w coraz bardziej konkretne plany, aż pewnego dnia znowu wyjdę z domu z plecakiem i ruszę przed siebie…

Podsumowując całość - WARTO BYŁO !!!
„W życiu piękne są tylko chwile, dlatego czasem warto żyć”(Dżem)

Podziękowania

powrót na początek strony